Impreza Seatle Party: Underground - 12.12.2003, Chorzów, klub Kocynder

Długo by pisać o tym co ściągnęło nas (redakcje w pełnym składzie) na tą imprezę. Seatle Party – czyli spotkanie fanów muzyki, która dziś zeszła do podziemia. O skoro już o podziemiu to gościem specjalnym imprezy był zespół Underground. Cóż rzec? Wyczytałem, bodajże się w Teraz Rocku, jak to muzycy tłumaczyli się dlaczego grają tak a nie inaczej. Dlaczego?

No więc będąc na jednym z Przystanków Woodstock stwierdzili, że wśród uczestników jest wielu ludzi w koszulkach Nirvany, Pearl Jam, czy Ailice In Chains i jest dla kogo grać. Doprawdy świetne wyczucie koniunktury i aż dziw bierze, że nie znaleźli jeszcze pracy w jakimś molochu wydawniczym jako łowcy młodych talentów. Sami bowiem talentu mają tyle co nic. Nudno, jednostajnie, usypiająco, dopiero odgrywając utwór The Doors porwali co poniektórych. Sensacji więc żadnej nie było. Po tym nie udanym koncercie rozpoczęła się główna część imprezy, czyli muzyka z płyt puszczana przez DJ’a.
Jeśli chodzi o mnie i muzykę grunge to poza najważniejszymi, czy raczej lepiej napisać – najsłynniejszymi płytami, nie interesowałem się tym co w gatunku się dzieje. Oczywiście za sprawą choćby wkładek w Tylko Rocku znałem historie najsłynniejszych, a i w legendarnym Magazynie Muzycznym mógłbym odszukać artykuły o rodzącej się scenie w Seatle.
Z socjologicznego punktu spodziewałem się na tej imprezie ludzi w kraciastych koszulach, podartych spodniach i przetłuszczonych włosach, do tego stadko małolat w koszulkach z ich idolem Kurtem Cobainem. Ani pierwszych, a już tym bardziej drugich nie spotkałem. Na tego typu imprezie spotkali się ludzie, dla których muzyka jest ponad wyglądem przypominającym swoich ulubieńców. Do dziś świetnie orientujący się co robią zespoły, muzycy niegdyś z pierwszych stron gazet. Oczywiście byli też inni, ale bez fanatycznych zapędów w jakomkolwiek stronę. Zabawa była przednia. Jej zwieńczeniem był pokaz koncertu Pearl Jam.
Wszystko zakończyło się o 4 nad ranem. W wesołej atmosferze udaliśmy się na przystanek skąd każdy odjechał w swoją stronę. Miło było spotkać znów przyjaciół z Bytomia oraz poznać kilku nowych ludzi. Czy będzie kolejna okazja? Co do bytomian nie mam wątpliwości że tak, z innymi może być problem gdyż jak się dowiedzieliśmy była to ostatnia tego typu impreza w tym klubie. Na pocieszenie zostaje fakt iż jest szansa na kolejne Seatle Party, ale tym razem w Warszawie. Jaki zatem problem dla redakcji stefana aby tam być? Ano pożyjemy zobaczymy.
2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz