Behemoth - I Loved You At Your Darkest

Behemoth - I Loved You At Your Darkest
Płyty winylowe Behemoth - I Loved You At Your Darkest, zdjęcie: za mystic.pl

Behemoth nie jest z tych, którzy nagrywają płytę, wydają ją, wsiadają w busa i ruszają w trasę. Wychodzą w jeansach i t-shirtach na scenę i promują swoje wydawnictwo. Zapytacie, jak to nie?! Przecież tacy właśnie są.




Kurz medialny opada, muzycy znikają z okładek magazynów. Odpowiem więc niedowiarkom (czy raczej niewierzącym w tym niepozytywnym sensie). Behemoth tym doszedł do tego czym jest dziś. W medialnym szumie wyłapałem określenie ekstraklasa. I nie mam tu na myśli faktu, że Nergal nie lubi kibicować piłce nożnej.

Ja zaklasyfikowałbym do tej grupy takie tuzy jak Metallica i Iron Maiden. Czujecie, że rozsądek podpowiada wam, że nie o to chodziło. Chyba, że te nazwy weźmiemy do ligi mistrzów. Wtedy awans Behemoth do ekstraklasy ma uzasadnienie.

Ritualbutcher z grupy Archgoat stwierdził niedawno, że
To nie muzyka determinuje, czy coś jest black metalem czy nie, a teksty oraz muzycy za nią stojący.[1]
Behemoth jest tego najlepszym przykładem. Jego lider, Adam Nergal Darski, pociągnął zespół w nieznane dla tego gatunku regiony. Choć bliskie siebie i czerpiące z nich inspiracje, a nawet sens. Czy istniałby black metal bez Kościoła? Nie.

Wśród przepychu, bogactw (na zawsze już zostanie z nami stwierdzenie złote, a skromne”[2]), jest też piękna sztuka. Wspaniałe budynki, wystroje, obrazy i rzeźby. Do nich nawiązał Nergal w trakcie promocji najnowszej płyty swojego zespołu. I Loved You At Your Darkest wspiera niespotykana jak na ten styl muzyczny promocja. Wydawnictwu towarzyszyły wystawy, wernisaże, spotkania.

Powrót płyty analogowej, który stał się niepowtarzalnym faktem, został idealnie wykorzystany przez Behemoth. Wydać dużą płytę może każdy, ale nie wielu pamięta, że longplay był jak dzieło skończone, okładka uzupełniała muzykę, buła jej częścią, nieodwracalnym elementem.

Wydania CD też robią wrażenie. To nie produkt, opakowanie, to jednolita całość. I Loved You At Your Darkest to wydarzenie kulturowe, artystyczne, muzyczne. Nergal poprowadził zespół tam gdzie nie było muzyki ekstremalnej dotej pory. Black metal zrobił krok naprzód. Choć nie muzyczny.

Cała ta medialna otoczka współgra ze społecznym bumem na kulturowy szok antyklerykalny. Wszystko to za sprawą filmu, na którzy poszli wszyscy, nawet Ci co ostatni raz byli na seansie w kinie obejrzeć Karola, który został papieżem. Trochę szkoda, że do zestawu z popcornem i colą nie dodawano nowej płyty Behemoth. Lider zespołu w kilku wywiadach próbuje podpiąć się pod falę duchowego oświecenia w społeczeństwie i jego dyskusji czy film to prawda czy fikcyjna baśń na miarę Wiedźmina.

Behemoth jest na takim etapie kariery, że często zdarzy się jeszcze przypadkowość. Widzieliśmy wystawę, przeczytaliśmy wywiad, obejrzeliśmy video więc kupmy płytę. Muzyczny szok, dobrze, że choć ta okładka może za obrazek robić.

Zawsze musi być ten pierwszy raz, także w konfrontacji z muzyką ekstremalną. Nawet jeżeli pierwszymi zespołami, których słuchałem były TSA, Iron Maiden czy nawet Metallica to już taki Slayer, debiut Sodom czy Death były szokiem. Jednak te pierwsze płyty stały się wyznacznikami, zostały we krwi i duszy na zawsze. Tak samo będzie z I Loved You At Your Darkest  Behemoth. Nie mam wątpliwości, że dotrze ona pod strzechy gdzie ekstremalna muzyka nie gościła i zostanie zapamiętana na zawsze.

Ci, którzy kupowali wcześniejsze płyty zespołu Nergala dokonają wyboru. Dla nich muzyka I Loved You At Your Darkest nie będzie żadnym zaskoczeniem.

W moim przypadku ostatnim pełnym, skończonym wydawnictwem Behemoth była Thelema.6. Na nowszych płytach są rewelacyjne kompozycje, ale jako całość tracą z czasem swoją moc. Na pewno I Loved You At Your Darkest będzie taką płytą dla dzisiejszych nowicjuszy.

Dziecięce chóry, niespotykana do tej pory melodyjność, a nade wszystko gitarowe solówki! Trzy główne, muzyczne cechy I Loved You At Your Darkest. Ta ostatnia najbardziej zaskakująca, w sensie pozytywnym oczywiście.

Melodyjne Bartzabel to kolejne zaskoczenie. Gitary na początku Havohej Pantocrator przypomniały mi Tiamat z czasów Wildhoney. Na płycie I Loved You At Your Darkest są elementy, których brakuje w muzyce metalowej od lat!

Behemoth nie próbuje być bardziej czarny od czerni. Nagrywa pomysły, które uznaje za dobre czy nawet świetne. I wciąż jest Behemothem.

Trzeba było coś z sobą zrobić, nie oglądać się i nie gonić własny ogon. W tej całej ekstraklasie to płyta udana, zespół bezwzględnie idzie dalej. Nam nigdzie nikt nie każe się wybierać. Włączam Deus Mortem i czuje w tym ogień. No właśnie! Ogień! Czym Behemoth chce rozpalić ogień pod majestatem świętości? Samym biletem do kina się nie da.
—-
Płyta Behemoth I Loved You At Your Darkest , wydawca Mystic Production 2018

1- za webzine Chaos Valult
2-cytat z filmu Kler, reżyseria i scenariusz Wojciech Smarzowski, produkcja Polska 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz