Titus audio bękart

Rano złapał mnie silny skurcz w prawej nodze. Dość, że nikt nie krzyknął przy tym Get up! Open up! Hurry up! Wake up! Here come the Acids! [1]. Nie to nie Acid Drinkers tym razem. Oczywiście, głos ten sam, ale to proszę państwa kolejne wcielenia wokalisty i basisty Titusa – Titus Tommy Gunn. CD La Peneratica Svavolya wyciągnęło mnie z ciepłego łóżka i chodzę odkąd wstałem ze słuchawkami na uszach po domu.

Nie wierze, że ktoś kupując tą płytę sam, dla siebie, nie myśli tutaj o polskim Motörhead. Z drugiej strony trzeba tu mieć na uwadze Alberta Rosenfileda, projekt polskich basistów, w którym Titus brał udział jako wokalista. Do tego zapomniany nieco Amazing Atomic Activity macierzystego Acid Drinkers. Coś jeszcze? Mam uczucie jakby zatoczyło się koło i po dwudziestu latach powrócił duch Gomor. Był to podobny do Titus Tommy Gunn projekt z wielkim wpływem dokonań Lemmiego. Grali w nim między innymi muzycy tworzący m.in. Wolf Spider. Rzecz jasna, że jest tu klimat, bo charyzma Titusa nadaje jej odpowiednią, co ważne autentyczną, aurę. Świeże to wszystko i słucha się bardzo przyjemnie. Dzieje się na La Peneratica Svavolya tyle, że napisanie o niej w kategoriach jakiś ocen przy pierwszych przesłuchaniach byłoby wielce krzywdzące.
Kupiłem dwa egzemplarze. Jeden dla znajomego basisty, z okrytej już kultem kapeli, której nazwy póki co nie wspomnę.

Podwójny zakup zaliczyliśmy także przy okazji Audiofeels. Nie spojrzałbym na to gdyby nie moje Kochanie. Ignorancja nie pozwoliła mi zapamiętać nazwy, a wystarczyło szybkie wytłumaczenie i już kumałem o kogo chodzi. Dziewięciu panów używając jedynie swoich głosów wykonuje światowe hity. Na debiutanckim krążku Uncovered znalazły się takie perełki jak metallikowe Nothing Else Matters, czy Otherside Red Hot Chili Peppers. To tylko jedynie dwa przypadki, na dwanaście w sumie, które są z bliskiego mi podwórka. Absolutnie całość jest godna uwagi.
Wiadomo, że najbardziej podobają się melodie, które już ludzie znają. Rzecz w tym, że wykonanie acapella bardzo odświeżyło te hity. Niedowiarstwo, kręcenie głową z podziwu, że to wszystko to tylko ludzki głos. Uncovered jeśli zniesie próbę czasu i z przyjemnością będzie się do niej wracać za pół, rok, czy później to będzie naprawdę wielki sukces tego zespołu. Patrząc trochę nad wyrost i wprzód, ciekawe jak przedstawia się u nich sprawa własnych, autorskich kompozycji? Wtedy już do reszty można by raczyć się smaczkami jakie fundują. Skojarzenia z Apocalyptiką są jakby wytłumaczalne, mając na względzie moje horyzonty muzyczne.
Finowie, grający na wiolonczelach dali się poznać światu dzięki debiutanckiemu CD z przeróbkami Metalliki. Później było jeszcze kilka płyt gdzie doszył kompozycje innych wykonawców. Dziś panowie trwają, mają swoją publikę, a na ich płytach przeważają autorskie kompozycje. Audiofeels również tego życzę. Jak również własnej drogi w działaniach, pozostawiającej na jednym z zakrętów szyldu marketingowego pod hasłem Mam talent. On jest wyczuwalny, bo jest i czasem, istniejąc w podświadomości ludzi, kojarzyć się będzie jednoznacznie, że Audiofeels to ta fajna grupa, która gra acapella.

Do zakupów dołączone zostało DVD Bękarty wojny Quentina Tarantino. Absolutny faworyt jeśli chodzi o film roku 2009. Jednak o tym jeszcze nie czas pisać.
Trzecia niedziela dwudziestego.
___
[1]-za Wake up! Here come the Acids! z płyty Amazing Atomic Activity Acid Drinkers

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz