Pro-Pain

Foul Taste Of Freedom (1992, Roadrunner)
Gery Meskil, potęrzenej postury facet, który w zalewie wielu podobnym zaproponował coś własnego. Coś co mnie kojarzyło się z połączeniem crossover z Motörhead. Patrząc z perspektywy czasu chyba się nie myliłem. Zespół konsekwentnie podąrza drogą, którą zapoczątkował na Foul Taste Of Freedom. Debiut, na którym wokalista bezczelnie wykrzykuje ci co myśli przyozdabiając do ścianą gitarowego hałasu. Czyż na pierwszej płycie artysta nie powinien być zachowawczy, ostrożny? Pewnie, że nie! Albo się chce przekonać ludzi do siebie, albo chce się udawać mazgaja. Gary Maskil nie liże dup, on je kopie, z siłą gwarantującą doskonała zabawę przy tym.

The Truth Hurts (1994, Roadrunner)
I co myśleliście? Że wykrzyczał się i teraz balladki zaserwuje? Nic z tego! Nawet nie chciało mu się ulepszać swojego głosu na konsoli, tak jak słychać go z koncertowej sceny tak i na The Truth Hurts wydziera się w niebogłosy. Ma o czym, bo świat, w którym żyjemy, za piękny nie jest dzięki takim syfom jak choćby polityka właśnie.
Brzmienie też bliskie koncertowemu, sprawiło, że płyta dostała jeszcze większego kopa niż debiut. Stylistycznie bez zmian, ale jak czas pokaże ludziom się do tego przyzwyczają i będą czekać na płyty Pro-Pain, tak jak czeka się na płyty choćby Motörhead.
___
Tekst z 2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz