Silent Confusion

The Gods And The Leaders
Eh, nie jest łatwo. Pierwsze dwa utwory (When God Is Dying i Dead Inside) mają ciekawy wstęp i przyznaje potrafią przyciągnąć do siebie przynajmniej na kilka sekund. Kolejny w kolejności Thick Time od razu zaczyna się nawałnicą, która wstrzymuje oddech gdzieś tak w środku. Nie inaczej ma się sprawa z World (jest nawet pauza!). The Point to w zasadzie od początku jedno tempo, walec przejeżdżający się po słuchaczu i gruchoczący jego kości. W To Shut You Off Tempo zwalnia, co nie znaczy, że jest lżej, ale na pewno znów ciekawiej jak przy pierwszych dwóch kawałkach. Jeśli zadaniem Greed było wprowadzić totalny chaos w umyśle słuchacza - odpowiadam - udało się znakomicie. Do samego końca nie wiem o co chodzi. Hidden Part... znów ma ciekawy wstęp, a kończący całość Suicide rozpoczyna nawałnica, taka, która zabierze wszystko co jeszcze ostało się na tym łez padole. Prawdziwy death metal. Dla najbardziej wtajemniczonych fanów. Nie widzę tego inaczej. Nie znajduje tu dla siebie tego co znalazłem choćby w Mutilation i ich Conflict Inside, czy też, skoro już na własnym podwórku szukam, Traumie. Silent Confusion ma pomysł na granie i życzę im wytrwałości w tej nie łatwej drodze. Nie mnie naprowadzać na odpowiednie ścieżki muzyków, bo kierunków wiele i nie we wszystkie osobiście spoglądam. Potrafią przyciągnąć ucho, ale swych zwolenników nie wątpliwie znajdą wśród tych najbardziej oddanych scenie spod znaku death metal.
___
Tekst z 2005

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz