Behemoth

Thelema.6 (2000, Avantgarde Music)
Na pierwszej edycji legendarnej już składanki Andrenalina dołączanej swego czasu do magazynu Thrash'Em All znalazł się jeden kawałek grupy Behemoth. Szybki, ekstremalny.

Kiedy przy okazji zakupu jednego z numerów Mystic Art usłyszałem kolejny utwór w na pierwszy słuch rzuciło się, że ta muzyka jest inna, wolniejsza, ale równie intrygująca. Nie jeden zespół i to nie koniecznie metalowy zazdrościł z pewnością promocji jaką przygotowała płycie Thelema.6 firma Mystic Production. Wiem, że muzyka broni się sama, ale w dzisiejszych czasach nie trafiłaby ona pod tyle strzech bez profesjonalnie przygotowanej promocji. Czy Nergalowi i kolegą zależy na tym aby ich płyt słuchali nie tylko ekstremiści? Może kiedyś się tego dowiem. Jedno jest pewne - warto nie bać się i dać szanse płycie Thelema.6. Black? Death? Nie warto się nad tym zastanawiać.

Behemoth wszedł w inny wymiar, mi dotąd nie znany. Siła tej płyty nie tkwi w prędkości, a w ciekawych aranżacjach, zmianach tempach. Wiele się tu dzieje i nie jest to płyta, którą poznaje się w całości po pierwszych przesłuchaniach. Wracam do niej często, ale rzadko zdarza mi się odsłuchiwać ją kilka razy pod rząd. Myślę, że straciłaby ona wtedy swoją magię. Tak magię. Coś w tej płycie jest takiego, że chce się do niej wracać. Co? Nie wiem czy chce wiedzieć, ale jeśli Ty drogi czytelniku jesteś akurat muzykiem to może warto dowiedzieć się tego od Nergala i być może pozwoli Ci to tworzyć sztukę przez duże S.

Zos Kia Cultus (Here and Beyond) (2002, Avantgarde Music)
Jeśli płytę Thelema.6 nazwałem sztuką przez wielkie s to czym jest Zos Kia Cultus? Na pewno nie podtrzymaniem poziomu. Ta płyta to inny wymiar. Ta płyta przytłoczy Cię swoim ciężkim brzmieniem (siedmiostrunowe gitary!), które nie da Ci odetchnąć. Prosić o litość? Też coś, tu trzeba być twardym! Po raz kolejny bowiem mamy przyjemność (tak ,tak, muzyka to w końcu przede wszystkim relaks, prawda?) zmierzyć się z czymś niezwykłym. Już przy pierwszym przesłuchanie da się wyczuć, że z tą płytą przyjdzie Wam spotkać się nie raz i nie dwa. Czy może być lepsze S? Może. Jeszcze większe od poprzedniego.

Vader był naszym ambasadorem kultury przez kilka lat. Spoglądając na ostatnie miesiące i tytuły jakie ukazują się na rynku polskim (i już nie tylko), można śmiało stwierdzić, że polskie metal jako jedna z niewielu dziedzin nie przynosi wstydu, przeciwnie możemy być dumni. jak jest na to recepta? W sumie nie do końca wiadomo, ale pewne jest, że sukces odnoszą indywidualne, charyzmatyczne osobowości. Ważne by być sobą. To rada nie tylko dla muzyków. Warto abyśmy i my słuchacze o tym pamiętali w życiu codziennym.

Zos Kia Cultus jest płytą inną od swej poprzedniczki. Na pewno jej nie przyćmiła, poszła bowiem inną drogą. Kredyt zaufania (przynajmniej) u mnie nie został naruszony. Dostałem nową, inną lecz równie doskonałą dawkę muzyki. Nic tylko gratulować. Zespołowi - kolejnego udanego krążka. Sobie - otwartości i braku klapek na oczach, dzięki braku, którym mogę poznawać tak udane krążki. Wiem, że to nie brzmi skromnie. Ale życzę Wam wszystkim takiej otwartości na dźwięki.
___
Tekst archiwalny z 2003

Demigod (2004, Regain Records)
Jeśli o mnie chodzi tą płytę można określić by jednym zdaniem: Najbardziej dojrzała i nowatorska płyta ostatnich lat w muzyce ektremalnej. Wypadałoby się dać uzasadnienie. Nie jest to proste, ale Demigod też nie jest materiałem łatwym. Czy przyjemnym w odbiorze? Tutaj zależy od tego co sprawia komuś przyjemność.

 Jeśli brutalna kanonada gitar i bębnów, wściekły krzyk wokalisty to proszę jesteście na dobrej drodze. Ostrzec należy jednak zainteresowanych, że nie ma tutaj przypadkowej ściany hałasu. Ta płyta jest idealnie ułożoną układanką. Wszystkie elementy zostały dopieszczone, złożone w jednolitą całość. Perfekcja w każdym obrocie krążka w odtwarzaczu.

Behemoth konsekwentnie rozwija swoją formułę muzyczną opartą o wzorce z przeszłości, łącząc je na nowo, czyni sztukę nowatorską. Kiedy Morbid Angel dopuszcza się herezji własnego stylu, a Nile zjada własny wężowy ogon, zespół Nergala wysysa z ich twórczości moc dodając własne kreatywne myślenie. Stworzenie takiej płyty pożera wiele energii, ale efekt nakazuje zdjęcie czapek z głów i pokłon. Nergal z załogą rośnie w siłę. Jego armia ciągle nie maleje. Ci, którzy nie dotrzymali kroku odpadli w drodze. Na ich miejsce zaciągają się nowi i jest ich coraz więcej.

Nie koniecznie Demigod musi być waszą ulubioną płytą Pomorzan. Nie można jednak podważać jej mocy i siły. Częste obcowanie z jej zawartością na pewno odbije się z czasem na waszej opinii na jej temat. Nie zaprzestawajcie więc. Behemoth to przyszłość muzyki ekstremalnej i jestem pewien, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. To wypowiedziane dziś niesie się już echem na cały świat. Nie zatykaj swych uszu i bądź czujny. Nie chcesz chyba pozostać sam, słaby, ślepy i głuchy. Zostałeś ostrzeżony.

Crush.Fukk.Create: Requiem for Generation Armageddon (2004, DVD, Regain Records)
Wokół tego DVD zrobił się szum zanim jeszcze stanęło on na półkach sklepowych. Zamieszanie wywołane było plotkami na temat tego co czeka widza w tak zwanych dodatkach. W cieniu pozostawały koncerty.

Pierwszy z Party San Festival 2003 oraz drugi z Mystic Festival 2001. Raz na jakiś czas można rzucić na nie okiem. Nie da się jednak ukryć, że mają one głównie charakter historyczny i pamiątkowy. Każdy kto miał sposobność w ostatnim czasie widzieć zespół Nergala na żywo śmiało zauważy, że rozwój tego zespołu usłyszeć można również ze sceny. Dbałość o każdy detal występu, bezustanne dążenie do perfekcji pod względem wizualnym jak i co najważniejsze wykonawczym. Widziałem Behemoth na Hunterfest 2005 i wiem o czym pisze.

Długo zastanawiałem się czy skupiać się w sposób sensacyjny nad zawartością owych dodatków. Na ich zbiór składają się krótkie formy, rejestrowane amatorskimi kamerami. Fragmenty koncertów przeplatają się na przemian z sytuacjami za sceny. Nie wątpliwie są to w głównej mierze sceny wesołe i śmiechu jest co nie miara. Przyznaje się sam dla kilku z nich obejrzałem je już kilkakrotnie. Czy jednak przedpremierowy szum był potrzebny? Nie wydaje mi się. Nie ma tu aż takich akcji, żeby wywołać tym poruszenie i tak już zdewastowanych duszyczek. Tak więc na spokojnie, z piwkiem w ręku możecie zasiąść do oglądania Crush.Fukk.Create. Rozrywka gwarantowana. I chyba oto szło.
___
Tekst archiwalny z 2005

The Apostasy (2007, Regain Records)
Zdolny lub odważny ten kto o muzyce przez wielkie M potrafi pisać. W natłoku dźwięków potrafimy skrzywdzić Artystów lub doprowadzić ich do skrajnego załamania. Ich wielo miesięczny wysiłek konsumujemy i po kilkukrotnym przesłuchaniu wydajemy ocenę. Tak naprawdę Dzieła poznaje się przez lata. Lepiej więc milczeć. Dać szansę Muzyce i sobie. Niech ona przemawia. Poniższe słowa są podpowiedzią. Ci, którzy znają mnie bliżej powinni z łatwością odczytać znacznie więcej.

Zrozumieć nie tylko piękno The Apostasy, ale i pewną cząstkę mnie. Dlatego tak bliska jest mi ta Muzyka. Oddaje głos Artyście.

Do Nepalu pojechałem, żeby odpocząć a także avy znaleźć inspiracje, zdystansować się. Trafiłem do miejsc, które mną twórczo wstrząsnęły. Zwiedziłem większość świata, ale nigdy wcześniej nie byłem w miejscach takich jak tamte. Bo czym się różni Warszawa od Paryża, a Paryż od Nowego Jorku? Różnice są dyskretne. Cały czas obracałem się w tym samym kręgu kulturowym współczesnej zachodniej cywilizacji. Nigdy wcześniej nie odwiedziłem miejsc, w których ludzie żyją według pradawnych, pogańskich kodeksów i, nie mając tak naprawdę niczego, są o wiele bardziej szczęśliwi, niż my tutaj. Było to dla mnie wręcz katartyczne przeżycie. Większość czasu spędziłem sam. Jedyni podczas tygodniowej wyprawy w Himalaje wziąłem ze sobą przewodnika, żeby nie zabłądzić. Ale nawet z nim porozumiewałem się głównie na migi, bo nie mówił po angielsku... Nepalskie inspiracje trafiły m.in. do utworu Pazuzu, w którym chciałem wprowadzić ten pożądany element egzotyki. A że udało mi się nagrać mantrujących mnichów w Świątyni Małp nieopodal Katmandu, zaszczepiłem te dźwięki we wspomnianej piosence. Uważam, że takie smaczki powinny być w tle i wzbogacać fakturę muzyki, współtworzyć interesującą całość, a nie dominować w miksie. Powstaje w ten sposób drugie dno, którego za pierwszym razem nie jesteś w stanie wychwycić, ale które potęguje efekt, wzbogaca wrażenia słuchowe. Dzięki temu muzyka przestaje być jednowymiarowa. Tak jest właśnie w Pazuzu i w Inner Sanctum, gdzie znalazły się z kolei sample nagrane przeze mnie w świątyni Hagia Sophia w Istambule. Jest to bardzo specyficzne miejsce, z przebogatą tradycją i wieloreligijnym charakterem. Nagrane przeze mnie dźwięki brzmiały niesamowicie. Gdy dodałem do tego muzykę z Inner Sanctum powstał bardzo transowy, mantrowy wręcz klimat. Świadomość, że udało mi się przenieść wibracje tych miejsc do naszej muzyki jest dla mnie bardzo ważna.
Nergal (Behemoth)
___
Tekst archiwalny z 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz