Muzyka poważna?

Dimmu Borgir and symphony orchestra, Forces of The Northern Night
Dimmu Borgir and symphony orchestra, zdjęcie: Forces of The Northern Night[1]
Z tym szufladkowaniem muzyki jest różnie. Snucie teorii, że jest tylko jeden podział na dobrą lub złą trąci myszką. Rzecz rozbija się o gust. Każdy ma swoje ulubione piosenki, płyty, tworzy swoją listę klasyków

Muzyka klasyczna to skrót myślowy. Jedni mają w głowie klasykę metalu, a inni na przykład muzyki poważnej. Dochodzimy di sedna.

Muzyka poważna to muzyka klasyczna? Każdy z nas pomyśli o Bachu, Chopinie, Straussie i Mozarcie. Klasyka? A Black Sabbath czy The Beatles już nie? To muzyka rozrywkowa? A czy wspomniany Strauss nie zabawiał ludzi? Muzyka powstaje dla słuchaczy.

Pojęcie muzyka poważna uważam za śmieszne. Tu przytoczę anegdotę, o której kiedyś wspominał Jarosław Szubrycht. Otóż dostawał on sygnały od ludzi, którzy identyfikowali się ze sceną black metal tak mocno, że ba ich twarzach nie gościł uśmiech. Gdy towarzystwo żartowało i śmiało się w najlepsze opuszczali pomieszczenie. Poważnie.

Black metal przyjął pewną podstawę i kto za bardzo wziął sobie do serca głoszone idee, musi nawet wbrew swojej pogodnej duszy zostać ponurakiem.

Swoją drogą zwrócić chciałbym na jeden istotny element połączenia muzyki black metalowej z orkiestrą symfoniczną. Dimmu Borgir czy Satyricon to tylko czubek góry lodowej. Jaką muzykę gra na codzień orkiestra? Wiadomo poważną. Jak przekaz płynący z czarnej sceny.

Co robisz słuchając muzyki w czterech ścianach jest Twoją prywatną sprawą. Każdy chciał być gitarzystą, perkusistą czy wokalistą z wrodzonym darem showmana, któremu tłum je z ręki. Nie byłeś? wszystko przed tobą.

Poza hymnem i marszem żałobnym, muzyka ma cel rozrywkowy. Ma budzić emocje, porywać do tańca, wywoływać ciarki na plecach, wyzwalać w ciele niekontrolowane ruchy zwane tańcem.
Żadne studyjne odtworzenie utworu nie może równać się z tym odegranym na żywo przed publicznością. Zadanie to nie łatwe. Bez serca ani rusz.

Wszystkiemu musi jeszcze towarzyszyć profesjonalizm. Nie tylko tych głównych aktorów całego zamieszania. Także ludzi z obsługi, dźwiękowca, operatora świateł. Dzięki ich zaangażowaniu powstaje prawdziwy spektakl z wachlarzem emocji. Łatwo to zepsuć, szczególnie będąc poważnym.

Metalmania 2006, na dużej scenie Spodka zespół 1349. Ileż w pozie wokalisty Ravna było komizmu? Nie umiem tego zapomnieć.

Po przeciwnej stronie Behemoth. Pierwszy kontakt w Szczytnie podczas Hunterfest. Zagrało już kilka dużych nazw zespołów, tłum rozgrzany i pojawił się Nergal z zespołem. Zepchnęli koncerty polskich rockmanów do drugiej ligi. Widziałem później na scenie jeszcze kilka razy. W Polsce nie mają sobie równych. Zresztą na świecie to także ścisła światowa czołówka.

Final World Tour, Slayer, Lamb of God, Anthrax, Behemoth, Testament
Final World Tour, Slayer, Lamb of God, Anthrax, Behemoth, Testament, zdjęcie: plakat
Behemoth na scenie nie mizia się z publicznością. Tłum pod sceną to legion będący istotną częścią całego show. Na kim nie zrobiło to wrażenia? A mimo to nie nazwałbym tego muzyką poważną. Ekstremalną jak najbardziej.

Widziałem nie jedno duży koncert wykonaniu gwiazd oraz klubowe występy na kilkanaście osób. Slayer, Vader, Vesania, niemal zawsze był klimat, dystans eliminował powagę.

Wyjście do filharmonii wymaga przestrzegania ogólno przyjętych zasad kulturowych. Czy tylko idąc tam myślicie co na siebie włożyć? To kultura osobista, ale żadna tam próba powagi.

Od muzyki do postawy, bo w gruncie rzeczy to on kreuje mikroklimat. Konduktt żałobny wymaga powagi, to chwile gdy nie jest nam do śmiechu. Ile to razy na nudnym kazaniu oddałem się wspomnieniom o odchodzącej osobie, uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie najlepsze chwile z nim związane.

Liczy się dobra muzyka. Jej wartość dla każdego z nas ma swoją wagę. Podobnie jak przystępność. Czy zatem muzyką poważną nazywać można trudne kompozycje? Z jednej strony takie, których przeciętny muzyk nie jest w stanie wykonać, z drugiej zaś strony nie nadające się do słuchania.
Wchodzimy na poletko zwane jazzem. Choć ma on swoje korzenie historyczne to często można odnieść wrażenie, że wywodzi się z muzyki klasycznej, będąc bratem jej współczesnego odłamu.

Żeby to wszystko zagrać trzeba być z pewnością skupiony by nie powiedzieć, że poważnym. Wymagająca muzyka ociera się również o rocka. Zostawmy w tej chwili progresywny odłam. Choć chce się napisać w tym miejscu o Rush i SBB. W przypadku tych drugich po 30 latach słuchania muzyki ciężko przyswoić kompozycje Józefa Skrzeka.

Podobnie mam z Tomaszem Stańko. Jego koncert był dla mnie wielkim wyzwaniem. Trzeba to zobaczyć by zrozumieć co mam na myśli. Jednym słowem mistrzostwo. Drugim ze sławnych jazzmanów, romansujący z muzyką klasyczną to Leszek Możdżer. Czy jego muzyka jest poważna? Mistrz doskonale potrafi tworzyć klimat muzykę. Przemawiają emocje.

Po komercyjnym sukcesie Countdown to Destruction przyćmiło magie Peace Sealls... czy So Far So Good... grupy Megadeth. Dave Mustaine poważnie podszedł do sprawy. Choć sam przyznaje, że to chęć zemsty kierowała nim w tym czasie. Na szczęście wtedy jeszcze chodziło o jakość muzyki, a nie ilość sprzedanych płyt. Stworzył coś oryginalnego i stał się inspiracją.

Debiutancka płyta Cynic, nagrania Mekong Delta, czy nawet druga faza kariery rodzimego Wolf Spider. Kropla w morzu zawiłych struktur aranżacyjnych, nierytmicznej rytmiki, taktów. Kochaj albo rzuć. Pamiętając koncert warszawskiego Orange The Juice w 2006 roku, polecam takie granie na żywo. Wcale nie musi być przy tym śmiertelnie poważnie.

Klasyką stają się rzeczy nieśmiertelne, ale nie na poważnie.
___
[1]- Dimmu Borgir Forces of The Northern Night, DVD, wydawca Nuclear Blast 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz