Parricide - Pantogen

Od czasów kasety Fascination Of Indifference moja styczność z zespołem Parricide polegała na lekturze wywiadów, recenzji i informacji w prasie mniej lub bardziej oficjalnej.

Pierwszym zwrotem był fragment występu na jakimś festiwalu zarejestrowany amatorskimi sposobami, ale nie ujmowało to jakości samego występu. Kolejny krok to Patogen. Najpierw recenzje, które nie ukrywam były przysłowiową kropką nad i. Jeszcze tylko trochę zmysłu logistycznego, namierzenie dobrego sklepu muzycznego (Dziupla, Warszawa) i już mogę odpalać płytę w odtwarzaczu.


Pierwsze przesłuchanie skojarzyło mi się z uwolnieniem bestii, o której miałem świadomość, ale trzymałem się od niej z daleka. Teraz nastąpiła zemsta! Rozwścieczona miotając się rozrywa mnie na strzępy. Nie wiem co za chwile zrobi i jaki będzie jej kolejny ruch. To nie jest opis moich cichych masochistycznych pragnień. To metaforyczny opis muzyki jaka zawarta jest na Patogen. Zmiany tempa, szaleńcze galopady zwalniane w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Soczyste jak krwisty befsztyk riffy, nieokiełznane zagrywki na perkusji, grobowe wokale, co nóż przeplatające się z przeraźliwym krzykiem.

Przesłuchałem tą płytę niezliczoną ilość razy. Nie doszukałem się ani jednego niepotrzebnego fragmentu. Wszystko poukładane tak jak powinno być. Włączam płytę i słucham jej bez nużenia od początku do końca. Oczywiście są utwory, choćby The Evil And The Good, Daughters And Sons Of Eternal Star, przy których bardziej chce się machać łbem, czy też porwać swoje ciało w wir szaleńczego tańca, ale reszta jej ustępuje minimalnie. Mimo swej różnorodności aranżacyjnej płyta wydaje się spójnym monolitem. Doskonale wkomponowała się przeróbka Subconscious Terror z repertuaru Benediction.

Nie chce mi przejść przez gardło, że Parricide to weterani. Nie robiąc specjalnego szumu wokół siebie, zdobywają szacunek kolejnych pokoleń adeptów deathowo grindowej stylistyki. Mistrzowskie opanowanie instrumentów, zmysł aranżacyjny poparty wieloletnim doświadczeniem i za pewnie wyciąganiem wniosków. Jednym słowem Parricide to dziś pierwsza liga sceny metalowej. Aby się o tym przekonać należy trochę pogłówkować, ale nie ma lepszej nagrody niż muzyka, która zawładnie waszymi głośnikami, zmysłami, ciałem. Czego więcej chcieć? Od Patogen chyba nic, a od Parricide kolejnych takich płyt!
___
Płyta Parricide - Pantogen, wydawca Mad Lion Records, 2005
Tekst archiwalny z 2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz