Śpieszmy się chodzić na koncerty... bo drugiej szansy może już nie być

Nikt raczej nie ma złudzeń, że jeszcze zobaczy Motörhead. Po śmierci Lemmiego, lidera, to definitywny koniec grupy.
W swoją ostatnią trasę ruszył Black Sabbath, w 3/4 oryginalnym składzie. W tym przypadku nie dociekałbym tu jeśli chodzi o marketingowe hasła, a robił wszystko by zobaczyć zespół. Osobiście przysnąłem z kupnem biletu, mam jednak to szczęście że w roku 1998 widziałem zespół w katowickim Spodku.

Ostatnio świat obiegła zła informacja w sprawie stanu zdrowia Briana Johnsona z AC/DC. Odwołane koncerty, kto wie, czy zespół wróci w tym składzie jeszcze na scenę. I tym faktem zmartwiłem się już na poważnie. Choć spekuluje się o zastępstwie za mikrofonem, to ja sobie nie wyobrażam oglądać zespół z innym wokalista. Najważniejszy jest Angus Young? Pytanie retoryczne, ale nie ma wątpliwości, że od pierwszej wspólnej płyty Back In Black nie ma lepszej opcji niż Brian. Osobiście, wtrącę tu, że to najlepsza sprawa jaka spotkała ten zespół. Z całym szacunkiem dla Bona Scotta obecny wokalista AC/DC to opcja jedyna z możliwych.

Kogo jeszcze może zabraknąć? Pewnie nikt nie wierzy już we wspólne koncerty panów z Led Zeppelin. Ja przynajmniej mogę znów wrócić do pamiętnego 1998 r. i koncertu Plant/Page w tym,że samym Spodku w Katowicach co wspomniany zespół z Ozzim Osbourne. Z resztą jego widziałem w tym miejscu także w opcji solo.

Te ostatki trzeba brać na poważnie, że drugiej szansy nie będzie. Dla fana sprawa poważna i gdy ktoś robi na tym marketing, a nazw jest wiele z Judas Priest, Iron Maiden na czele. O polskich liderach propagandy pisałem nie tak dawno.

Świat się kończy? Co zostanie dla pokoleń z obecnych lat? Mam duże wątpliwości, że dziury w sicie już zbyt wielkie i niewielu ochroni się przed spadkiem w nicość. Może nie jest tak źle, może za dziesięć, dwadzieścia lat wrócę do płyt Tides From Nebula, Riverside...
Zapamiętajcie ten dzień. Wrócę za dwie dekady do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz